Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 10 czerwca 2014

OPIEKUNKA GROBÓW

Książka przyciąga uwagę soczystą zielenią okładki kontrastującą z czerwienią sukni dziewczyny idącej w stronę cmentarza. Miejsce do którego zmierza, nie kojarzy się nam z niczym miłym, a jednak dziewczyna z okładki pozostaje w ruchu, za chwilę przekroczy bramę… Już wiem, kim jest. To Opiekunka Grobów, która szepcze zmarłym na pożegnanie: „ Śpij dobrze i zostań tam, gdzie cię położyłam.”
Melissa Marr to uznana i lubiana przez młodych czytelników autorka powieści fantasy i chociaż „Opiekunka Grobów” była w jej zamyśle książką dla dorosłych, pozostała w moim odczuciu książką dla młodzieży. Lecz wiek jest niezależny od metryki  i często zdarza się nam patrzeć na świat oczami dziecka, a jeśli – podobnie jak autorka – wierzymy we wróżki, duchy i przeróżne stwory, na pewno polubimy bohaterów książki i ich historię.
„Opiekunka Grobów” porusza bardzo „życiowy” temat: Co dzieje się z nami po śmierci? Dokąd wędrujemy? Czy jest tam „coś”, czy nie ma „nic”? Melissa Marr udowadnia, że owszem, świat zmarłych istnieje i przedstawia nam swoją wizję jego funkcjonowania. Pomysł na fabułę jest na pewno oryginalny, nie czytałam dotąd podobnej książki, ale moim zdaniem autorka za szybko odkrywa karty. Początek mnie zainteresowałam, nabrałam apetytu na więcej, jednak nastrój tajemniczości dość szybko pryska, wszystko zostaje wyjaśnione i jakby coraz bardziej pozbawione emocji. To, co nieprawdopodobne, zbyt szybko zostaje oswojone, bohaterowie z marszu godzą się na wszystko i przestają dziwić czemukolwiek, a po miasteczku żywych grasuje żarłoczne zombie, które należy sprowadzić do Pana „S”, czyli przystojniaka, męskiej wersji śmierci, którą zwykle uznajemy za kobietę. Jest też dwoje zakochanych w sobie ludzi ( ale ich uczucie mnie nie przekonuje), podziemne miasteczko, rewolwery, kapelusze i stroje z innej epoki, jednym słowem trochę western. Młodym zapewne taka wizja się spodoba, czytelnikom starszym niekoniecznie.
Ujął mnie początek tej opowieści. Ból Rebeki po śmierci babci, był bardzo prawdziwy i powód, dla którego nie chciała być z Byronem, także czytelny i zrozumiały. Szkoda, że książka nie utrzymała tego „pogranicza” światów, tak jak lubię, ale trudno jest mieć o to pretensję do autorki, która przejmuje w tej kwestii inicjatywę. W końcu „ Nikt tak nie kreuje światów, jak Melissa Marr”. I rzeczywiście, trzeba przyznać, że to potrafi.
Książkę czyta się dobrze, szybko i można przy niej miło spędzić czas, oczywiście jeśli lubimy młodzieżowe powieści fantasy. Niektórzy czytelnicy mogą być niezadowoleni z wielkości czcionki, która jest bardzo drobna. Książka ma 314 stron, lecz jest „obszerniejsza” niż  wydaje się w pierwszej chwili. Ode mnie 7/10. Polecam czytelnikom, którzy wierzą w duchy i wróżki… jak Melissa Marr. Za możliwość jej przeczytania, dziękuję Wydawnictwu "Replika".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz