Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 20 listopada 2012

Cztery lata wojny w służbie komendanta. Przeżycia wojenne 1914 – 1918


„Cztery lata wojny w służbie komendanta. Przeżycia wojenne 1914 – 1918” Romana Starzyńskiego ( ur. 1890 – zm. 1938), to wydane po latach, prowadzone z niezwykłą skrupulatnością notatki legionisty, rozwijane w wolnych chwilach na tyłach frontu w obszerniejsze wspomnienia. Są one obrazem epoki, w której żył Roman Starzyński i jego dwaj bracia, wywodzący się z rodziny głęboko patriotycznej, obarczonej goryczą klęski powstania listopadowego i styczniowego, przekazującej z pokolenia na pokolenie myśl niepodległościową. Ideały te wpoiła Starzyńskim matka, opowiadając o powstaniach, ucząc polskiej historii, czytając dzieła wielkich Polaków.
Roman Starzyński – jak sam wspomina – „odczuwał pociąg do pióra i wrodzoną żyłkę dziennikarską.”. Już jako nastoletni chłopiec, uczeń gimnazjum, opierał się rusyfikacji, uczestniczył w pierwszych strajkach i wstępował do tajnych organizacji młodzieżowych. Przełomem było jednak spotkanie Józefa Piłsudskiego: „ Jego postać z brodą, jaką wówczas nosił, stanowcze, pewne, choć łagodne spojrzenie spod krzaczastych brwi, akcent litewski, specjalny styl i sposób mówienia, ale przede wszystkim niezwykła siła, jaka biła z każdego słowa- przejmowały dreszczem.(…)Jego słowo zapadało gdzieś w głąb duszy, gdyż czuło się, że mówi Człowiek, który nie słowem żyje, lecz czynem.” Bo właśnie czyn, działanie, walka – mimo młodego wieku, były dla Romana największą wartością.
W rozdziale I - „ Z motyką na słońce!”, przedstawiony został wachlarz frakcji i organizacji młodzieżowych, wraz z ich nazwami, rozłamami i nazwiskami działaczy. Autor, opisuje w nim, początki swojej rewolucyjnej działalności i przekonań. Rozdziałów jest XXVIII. W każdym, bardzo dokładnie omówiono kolejne etapy „ Drogi do Wolnej Polski”: II -  „Hej, strzelcy wraz!”, III – „W przededniu burzy”, IV – „Wojna”, V- „ Pokój w Kielcach”, VI- „ W służbie wywiadowczej”, VII – „Organizacja Legionów w Królestwie”, VIII – „ W Departamencie Wojskowym  N. K. N.”, IX – „ Formowanie 4 pułku Legionów”, X – W kadrze Legionów, XI – „Powrót do Brygady”, XII – „Pod Konarami”, XIII– „ Za Wisłę”, XIV – „Walki wśród zgliszcz Lubelszczyzny”, XV – W pościgu za Wieprz”, XVI – „Przez ziemię mogił i krzyżów”,  XVII – „W odwrocie z Litwy”, XVIII -  „Jesienna kampania na Wołyniu”, XIX – „ W szpitalach austriackich i legionowych.”, XX – „Zimowe leża na Polesiu”, XXI – „ Na pozycji pod Polską Górą”, XXII – Bitwa pod Kostiuchnowką”, XXIII- „Ostatnie walki”, XXIV – „ W niepodległym „Królestwie Polskim”, XXV – „Praca i walka w garnizonach Królestwa”, XXVI – „Koniec epoki legionowej”, XXVII – „W niemieckich obozach jeńców”, XXVIII – Ostatnie chwile przed odzyskaniem niepodległości.”
W zapiskach Starzyńskiego, nie brakuje anegdot i humoru: „Na pierwsze ćwiczenia, wybrałem się, jak na prawdziwego cywila przystało w… meloniku i kaloszach. Kalosze więzły mi w glinie podczas musztry, a koledzy mieli z tego powodu uciechę. Co do mnie, to nabrałem odtąd takiego wstrętu do kaloszy , że do dziś ich nie noszę i nigdy nie używam.” Wiele wody musiało w Wiśle upłynąć – pisze dalej Starzyński - zanim z zakamieniałego „ cywila” i „polityka”, stałem się w końcu żołnierzem.” Na plan pierwszy, wysuwa się młodość, która nie zna strachu i drwi z zagrożeń: „My wszyscy, pełni entuzjazmu, spodziewamy się płomiennego wezwania do czynu…”
W wielu sytuacjach, optymizm młodych ludzi, pozwalał im przetrwać wiele trudnych chwil. Także sama wojna, znaczyła dla tamtych ludzi coś zupełnie innego: była przewrotnym zwiastunem wolności, szansą na bratobójczy konflikt zaborców, upragnionym znakiem niebios: „ Nie myśleliśmy o tym, że wielu z nas już nigdy nie wróci, że czeka nas głód i chłód fizyczny, że walczyć będziemy nie tylko z wrogiem, ale i z robactwem, że przejdziemy ciężkie chwile doświadczeń.” Czas stawał się coraz bardziej niebezpieczny. Jeden z braci Starzyńskich – Stefan, został zatrzymany przez żandarmerię, pod zarzutem szpiegostwa. Oskarżenie padło w chwili przeprowadzenia rewizji i znalezienia planów kanałów galicyjskich, przy których od dłuższego czasu pracował.
Czytając te żołnierskie wspomnienia, przechodzimy wraz z autorem wszystkie etapy szkolenia poprzez musztrę, służbę wewnętrzną i polową, organizację wojska czy naukę o broni. Temat wojennych przeżyć, został w książce wyczerpująco omówiony. Niezwykła dokładność i pracowitość „legionowego kronikarza”, jakim niewątpliwie był Starzyński, już sama w sobie zasługuje na najwyższe uznanie. Dodatkowym atutem, jest literacki język wspomnień, który ułatwia poznawanie, często skomplikowanych wojskowych terminów. Autor zapewnia we wstępie, że opracowując swoje wspomnienia po latach, „nie prostował błędów, nie korygował poglądów, pozostawiając je w nieskażonej postaci, jaką nadał wypadkom w chwili, gdy je bezpośrednio przeżywał.” Na końcu książki, znajduje się skorowidz nazwisk ( daty, funkcje, służba, losy postaci) i nazw geograficznych, który stanowi dokładne uzupełnienie treści zamieszczonych w książce).
Książka została opatrzona wieloma ciekawymi fotografiami, z pierwszej połowy XX wieku, które pochodzą w większości ze zbiorów Centralnego Archiwum Wojskowego. Okładka oddaje dokładnie klimat wspomnień. Znajdują się na niej dwie pożółkłe fotografie ze starego rodzinnego albumu. Fotografie znaczące: Trzej bracia Roman, Mieczysław i Stefan Starzyńscy oraz ukochany Komendant, który jest czołową postacią wspomnień. Poprzez żołnierskie dzieje, poznajemy historię Polski i tych, którzy złożyli „swój życia los, na stos, na stos…”
Książka przepojona jest gorącą myślą niepodległościową, kultem Marszałka i pełną emocji żołnierską wiarą w słuszność swoich przekonań. Nie muszę nikogo przekonywać, że jest to wspaniała lektura na listopadowe dni. Niezależnie od tego, jaki mamy stosunek do Józefa Piłsudskiego, musimy uznać fakty, które były jego udziałem. To właśnie ten człowiek, swoją niezłomną postawą i umiłowaniem Ojczyzny, otworzył Polakom upragnioną drogę do Niepodległości. Książka oczarowuje szczerymi emocjami, które towarzyszą każdemu zdarzeniu, niezłomną wiarą w zwycięstwo, oraz legendą wielkiego patrioty – Józefa Piłsudskiego. Podobno nie ma ludzi niezastąpionych… Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Komendant był właśnie jednym z tych, których zastąpić nie sposób.
 Lektura wartościowa, zdolna poruszyć patriotyczną strunę każdego czytelnika. „Polska jest teraz wszędzie tam, gdzie stąpnął nogą żołnierz polski, żołnierz niewolnego narodu.” Trudność, czy raczej dyskomfort podczas czytania mogą sprawiać liczne pseudonimy i nazwiska ludzi, z którymi Starzyński współpracował, których wspomina czy których spotkał danego dnia. Należy także przywyknąć do subiektywnego stosunku autora do opisywanych wydarzeń. Zawsze przecież można samemu wyciągać wnioski. Dokładność notatek będzie atutem dla czytelnika poszukującego informacji z tego okresu. W swojej kategorii – bardzo dobra. Polecam.



Strzelcy - Inwazja Na Hiszpanię, 1809


Bernard Cornwell, to angielski pisarz, autor thrillerów i powieści historycznych, mieszkający na stałe w USA. Najpoczytniejszym cyklem pisarza, są przygody angielskiego żołnierza Richarda Sharpe'a, rozgrywające się w czasach napoleońskich. W dowód uznania dla jego twórczości, królowa Elżbieta II z okazji swych 80 urodzin w czerwcu 2006 r., nadała Bernardowi Cornwellowi Order Imperium Brytyjskiego a Stephen King pisał:          Cornwell jak zawsze ekscytujący… To są cudowne powieści!” Po lekturze „Triumfu” i „Fortecy”, miałam – delikatnie mówiąc – odmienne zdanie. Po przeczytaniu części pod tytułem: „Strzelcy. Inwazja na Hiszpanię 1809 ”, jestem skłonna je zmienić, może zgodnie z zasadą „do trzech razy sztuka”, a może z zupełnie innego powodu?
W „ Strzelcach” po raz pierwszy pojawiają się: tajemnica, pilnie strzeżona skrzynia, hiszpańscy partyzanci, zimowe, górskie krajobrazy, wątek religijny i sam Sharpe, odrobinę ciekawszy, niż w poprzednich odsłonach. Czytając, zastanawiałam się, co sprawiło, że nie odłożyłam jej na półkę? Jest to przecież jedna z książek serii, która mnie nie porwała? Czym różni się od innych? Odpowiedź daje w przedmowie sam autor:
” Kiedyś obiecywałem sobie, że nigdy nie będę wracał do pierwszych lat kariery Sharpe”a, ale później, w 1987 roku, pewni wspaniali producenci telewizji hiszpańskiej spytali, czy nie mógłbym stworzyć nowej powieści. Chcieli dostać historię, w której Hiszpanie odegrają znaczącą rolę…” I oto cała tajemnica. Innymi słowy mówiąc, hiszpańscy producenci filmowi nieświadomie sprawili, że pisarz „odświeżył” swoją historię, wlał w nią więcej emocji, dreszczyku i tajemnicy. Czyli, gdy chce, to potrafi… Życzyłabym sobie, by w kolejnych częściach nadal chciał. Nawet, gdyby miał pozostać przy starych nawykach, takich jak nadużywanie rzeczownika „krew” lub użalanie się nad Sharpem: Biedny, biedny Richard… Ach, jak on strasznie cierpi…A przez to staje się potwornie flegmatyczny i bezbarwny, jako główny bohater – przynajmniej dla mnie. W „ Strzelcach” trochę odżył, mam nadzieję, że takim pozostanie.
Niewątpliwym plusem powieści Cornwella, jest historyczna dokładność w przedstawianiu faktów, detalów żołnierskiego umundurowania czy broni. Jest grudzień 1809. Wielka Brytania, Hiszpania i Portugalia, starają się zahamować zwycięski pochód Francuzów przez Półwysep Iberyjski. Na zachodzie Hiszpanii stacjonują wojska angielskie, król Hiszpanii przebywa jako jeniec we Francji, w Madrycie panuje brat cesarza, jedyną nadzieją na ocalenie kraju, jest skarb narodu hiszpańskiego, ukryty w prostej drewnianej skrzyni, chronionej przez dumnego arystokratę Biasa Vivara. Zakompleksiony, samotny pośród własnych rodaków Sharpe, na długo zapamięta tę elektryzującą, magiczną postać, która tej części „Kampanii Richarda Sharpe’a”, nadała właściwego smaku. Obawiam się, że wraz z tą postacią, zniknie ta odrobina pikanterii, której brakowało mi w książkach Cornwella, lecz jednocześnie mam nadzieję, że się mylę… W tej części przygód brytyjskiego żołnierza znalazłam „coś” innego, nowego, świeżego a nawet interesującego i jestem skłonna po raz pierwszy z czystym sumieniem polecić ją czytelnikom. Miłośników Cornwella zachęcać nie muszę, a tych wahających się zapewniam, że warto po nią sięgnąć.



Achtung Panzer!


„Achtung Panzer! Uwaga Czołgi!” Heinza Guderiana, to książka z kanonu myśli wojskowej, która ukazała się w serii Biblioteka Wojskowa. Tematem książki jest wojsko pancerne oraz możliwości jego wykorzystania, a zatem taktyka i maksymalne wykorzystanie sukcesu. Guderian nie wdawał się w specjalistyczne, techniczne rozważania, dotyczące czołgów. Oficerowie wojsk pancernych używali tej książki jako podręcznika, ponieważ Wehrmacht nie dysponował jeszcze prawie żadnymi instrukcjami wyszkolenia dla wojsk pancernych. Książka Guderiana, była pierwszą tego typu publikacją, która ukazała się w 1937 roku.
Nazwisko autora, jest powszechnie znane. Nam, Polakom, kojarzy się niezmiennie z koncepcją niemieckiego Blitzkriegu – czyli wojny błyskawicznej. Heine Guderian, rozwinął znacząco myśl Schlieffena, opracowując nowatorski plan strategiczny, z użyciem czołgów. Zgodnie z teorią niemieckiego generała, siły pancerne po wygraniu bitwy nie zatrzymywały się, lecz parły do przodu, wspierane przez lotnictwo. Wojna błyskawiczna odniosła sukces podczas ataku na Francję, Związek Radziecki oraz podczas Izraelsko – Arabskiej wojny sześciodniowej. Książka Guderiana, powstała w oparciu o rozmowy z  niemieckimi czołgistami i weteranami I wojny światowej. Duży wpływ na teoretyka blitzkriegu, mieli angielscy i francuscy autorzy: Fuller, Hart a także praca nieznanego wówczas szerzej de Gauelle’a. Guderian podjął się jej napisania na polecenie swojego zwierzchnika generała Lutza. Punktem wyjścia były materiały z prowadzonych przez niego wykładów dla wojska, uzupełnione artykułami z prasy. Guderian podczas kampanii wrześniowej 1939 roku, dowodził korpusem pancernym w Polsce a następnie we Francji. Uwolniony od odpowiedzialności za zbrodnie wojenne, zmarł w 1954 roku w RFN.
We wstępie do wydania polskiego, zamieszczony został dokładny życiorys Guderiana, poszczególne etapy jego kariery wojskowej, geneza książki, zagraniczne teorie wpływające na jego poglądy i stosunek do nich, metody walki wojsk pancernych, przyczyny i skutki wydania „ Achtung Panzer!” oraz bibliografia prac Heinza Guderiana.
Właściwą część książki, otwiera fotografia autora, w mundurze generała wojsk pancernych oraz przedmowa. Język, którym posługuje się autor, jest rzeczowy, i przystępny, pomimo specjalistycznej, techniczno – wojskowej terminologii, której zrozumienie ułatwiają odwołania. Działania wojenne poznajemy oczami Guderiana, który analizował każdy szczegół bitwy, zestawiał siły, wyciągał wnioski.
Szukając książki, która opowiadałaby o powstaniu i użyciu czołgów, począwszy od pierwszej wojny światowej, przez okres międzywojenny, nie sposób po nią nie sięgnąć. Z powodzeniem może zastąpić wiele współczesnych opracowań dotyczących wojsk pancernych. Trudno jest oceniać tego typu publikacje. Są one niewątpliwe wartościowe i powinny się ukazywać. W kategorii uzbrojenia, taktyki i historii wojskowości, bardzo ciekawa pozycja. Polecam wszystkim pasjonatom.



niedziela, 4 listopada 2012

Husaria pod Wiedniem


„Husaria pod Wiedniem” Radosława Sikory – doktora nauk historycznych i eksperta do spraw husarii, jest kolejną, ciekawą publikacją tego autora. W serii wydawniczej Świat legendarnej jazdy polskiej ukazały się także inne książki autorstwa Radosława Sikory: „ Z dziejów husarii”, „ Niezwykłe bitwy i szarże husarii”, „Kłuszyn 1610”. „ Husaria pod Wiedniem”– jak we wstępie informuje nas autor – „jest pierwszą próbą kompleksowej charakterystyki skrzydlatej kawalerii, która 12 września 1683 roku, uwolniła z oblężenia cesarską stolicę.”
Husaria, której poświęcono tę monografię, została zaprezentowana u szczytu swojej potęgi i sławy, przypadającej na przełom XVII i XVIII wieku i panowanie Jana III Sobieskiego. Zawiera szczegółowo opracowany materiał, dotyczący wiktorii wiedeńskiej 1683 roku, a także wiele ciekawostek, domniemań i różnych spojrzeń na ludzi, wydarzenia i postaci historyczne tego okresu.
Jeden z rozdziałów poświęcony został rozpoznawaniu się w walce, łączności i sposobach przekazywania rozkazów. Swój czy obcy? Należało przecież odróżnić Polaka od nieprzyjaciela, co jak udowadnia autor, wcale nie było takie oczywiste. Jak utrzymać szyk na polu bitwy? Jakie wady i zalety miały pancerze i zbroja? Jaka była symbolika piór i skrzydeł husarii? Przykłady można mnożyć. Z pojęciem husarza łączy się wiele innych terminów: konie, broń, wyposażenie, znaki hetmańskie, chorągwie, buławy, szarża, poczty, proporce – które zostały wyczerpująco w niej omówione. Przyznaję, że osobiście zawsze interesowały mnie skrzydła husarzy, w końcu obrosły one legendą, która pozostaje wciąż żywa – książka zaspokaja w pełni moją ciekawość w tej kwestii, jak i w wielu innych.
Autor zamieścił w książce teksty źródłowe w wersjach oryginalnych, po których następuje ich tłumaczenie przez znawców tematu. Jest to ciekawy zabieg popularyzatorski, pozwalający czytelnikowi samodzielnie wyciągać wnioski i weryfikować zamieszczone teksty. Dotyczą one m.in. : budowy kopii, składu wojska kwarcianego, obyczajów czeladzi czy opinii o husarii wygłaszanych przez cudzoziemców. Interesujący jest także dodatek na końcu książki, który zawiera nazwiska i herby rycerstwa polskiego zaangażowanego w odsiecz wiedeńską – polecam osobom zaangażowanym w budowę drzew genealogicznych swoich przodków. Obszerna bibliografia, zawierająca źródła rękopiśmienne, drukowane oraz opracowania, pozwoli po zakończeniu lektury, zgłębić temat.
Książka została starannie wydana: twarda okładka i wspaniały husarz na koniu, zachęcają do sięgnięcia po nią. Zawiera ciekawy materiał ilustracyjny: kolorowe i biało - czarne ilustracje, fotografie z ukazanymi na nich rekonstrukcjami uzbrojenia oraz ryciny.  Wszystkie na kredowym papierze. Dla każdego pasjonata historii wojskowości, prawdziwe źródło informacji. Jak każda monografia, przeznaczona jest dla czytelnika świadomego, posiadającego podstawową wiedzę historyczną. Wiele wnosi do danego tematu.
Autor jest prawdziwym pasjonatem, rozmiłowanym w swojej dziedzinie. Na stronie internetowej http://radoslawsikora.prv.pl/, znajdują się informacje biograficzne, materiały do pobrania dotyczące historii wojskowości polskiej XVII wieku, a także kontakt mailowy.
Wydanie książki, zbiegło się w czasie z wchodzącym na ekrany filmem Bitwa pod Wiedniem” Renza Martinellego, który zebrał już sporo negatywnych recenzji. Jeśli są prawdziwe i bitwa została przedstawiona – delikatnie mówiąc – bez oglądania się na historię, tym bardziej zachęcam do lektury „ Husarii pod Wiedniem”, wszystkich zainteresowanych tematem. Na pewno podczas lektury, nikt nie wyrwie sobie włosów z głowy, jak dzieje się to podobno, już podczas pierwszych scen filmu.
Książka bardzo dobrze opracowana i zdecydowanie warta lektury, przyciągnie jednak tylko wąskie grono czytelników, zainteresowanych tematem. Przeciętnego czytelnika nie zdobędzie, ponieważ napisana została językiem specjalistycznym, zawiera mnóstwo przypisów, tabel i tekstów źródłowych, interesujących jedynie pasjonatów.






Pan Whicher w Warszawie


„Pan Whicher w Warszawie” Agnieszki Chodkowskiej – Gyurics i Tomasza Bochińskiego, to powieść kryminalna, której akcja rozgrywa się w XIX wiecznej Warszawie. W fabułę wplecione zostały zapiski inspektora Whichera, który przybywa do Warszawy na zaproszenie cara i na bieżąco opowiada o postępach w śledztwie. Detektyw Jej Królewskiej Mości, (postać autentyczna, określana mianem „księcia detektywów”), uważnym okiem obserwuje otoczenie, poznaje Warszawę i panujące w niej prawo. Wszystko znacząco różni się od jego dotychczasowej pracy. W Scotland Yardzie panują inne zwyczaje i stosowane są inne metody śledcze. Detektyw nie zna języka i nie do końca rozumie napiętą atmosferę w mieście, dostosowuje się jednak szybko do nowych warunków i bez zbędnych pytań, podejmuje wyzwanie.
Ciekawym zabiegiem graficznym, który jako pierwszy rzuca się w oczy, jest opatrzenie każdego rozdziału „kartką wyrwaną ze ściennego kalendarza”. Spotykamy także czarno – białe ryciny, fotografie i rysunki z epoki. W ten sposób przenosimy się w drugą połowę XIX wieku, do roku 1862 i zagłębiamy w klimat tamtej Warszawy, na przestrzeni trzech miesięcy: września, października i listopada. A zatem jesień… Raczej słoneczna, chociaż chłód wiejący z ulicy, zachęca, by skorzystać z samowara. Dla detektywa Whichera, ogromnym zaskoczeniem jest serwis złożony ze szklanek. W jego ojczyźnie, herbatę pije się w filiżankach, z czasem jednak do wszystkiego można przywyknąć.
Detektyw nie rozstaje się z notesem, w którym skrupulatnie odnotowuje postępy w śledztwie, często także zamieszcza w nim osobiste spostrzeżenia. Jedną z myśli zacytuję, ponieważ w pełni się z nią zgadzam: „ Nie rozumiem mych rówieśników, narzekających na monotonię życia. To, co oni nazywają nudą, ja określam jako stabilizację, poczucie bezpieczeństwa i święty spokój. Przygody są wspaniale – pod warunkiem, że przytrafiają się komuś innemu, a ty słuchasz o nich, siedząc w wygodnym, ciepłym fotelu. Najlepiej z cygarem w jednej i whisky w drugiej ręce.” W taki, lub podobny sposób ( whisky wszak zastąpić można gorącym kakao), należy czytać tę powieść. Bez pośpiechu, krok za krokiem zgłębiając kolejne części układanki, będącej w efekcie dużym zaskoczeniem.
Obok postaci angielskiego detektywa, podążamy śladem carskiego policjanta, Mikołaja Czernyszewskiego, który jeszcze przed przybyciem gościa, usiłuje rozwikłać zagadkę okrutnych morderstw. Nie jest zachwycony opieką, jaką ma sprawować nad detektywem i często pozostawia go samemu sobie. W chwili, gdy pewne tropy zaczynają się pokrywać, współpraca między dżentelmenami zaczyna się zacieśniać. Następuje to około setnej strony. Do tego momentu akcja rozwija się powoli i nie jest porywająca. Rusza do przodu w momencie odnalezienia zwłok, które łączy pewien wspólny element.
Fabuła osadzona została w czasie, gdy Polacy, skupieni w dwóch skrajnych ugrupowaniach: radykalnych „Czerwonych” i lojalnych wobec caratu „Białych”, mierzą swoje siły i społeczne poparcie, w obliczu nieuchronnie nadciągającego powstania. W powieści pojawiają się znane postaci historyczne: Leopold Kronenberg, Józef Ignacy Kraszewski, Zygmunt Padlewski, Agaton Giller czy Ludwik Mierosławski. Początkowo, odnosimy wrażenie, że autorzy obsadzili w rolach „tych dobrych” - Rosjan i „tych złych” – Polaków a tajny organ kierowniczy „ Czerwonych” – Komitet Centralny Narodowy – to siedlisko owładniętych terrorem wywrotowców, którzy mordują na prawo i lewo carskich urzędników. Zadaniem rosyjsko – angielskiego tandemu Whicher – Czernyszewski, jest ich złapanie i wymierzenie sprawiedliwości. Nie skłaniało mnie to przychylnie wobec książki i przez chwilę miałam ochotę odłożyć ją na półkę. Nie zrobiłam tego i z ulgą przyznaję, że zakończenie jest satysfakcjonujące dla wytrwałego czytelnika, który nie dał się zwieść pozorom. Wielu jednak może ulec rozdrażnieniu bądź znużeniu, ponieważ druga część książki czyta się o wiele lepiej niż pierwszą. Przy prawie 500 stronach, przekonujemy się do niej mniej więcej w połowie. Wiele wyjaśnia także posłowie, w którym autorzy opowiadają o swoich pasjach, przybliżają postać detektywa Whichera i wskazują pewną książkę, od której wszystko się zaczęło.
Epoka została przedstawiona bardzo wiernie: Przedpowstaniowy terror polskiego ugrupowania „czerwonych”, którzy za pomocą sztyletów, wymierzają sprawiedliwość i grożą śmiercią także detektywowi, atmosfera spisku, przekrój społeczeństwa i warunków w jakich żyją poszczególni jego przedstawiciele od arystokracji po biedotę. Z fabułą nastrojowo powiązana została okładka w odcieniach zimnego błękitu, w centrum czarna dorożka podążająca jedną z warszawskich ulic, oraz wskazująca na kryminalną opowieść czerwona plama krwi.
Współpraca dwóch autorów: Agnieszki Chodkowskiej-Gyurics - miłośniczki klasycznych kryminałów i Tomasza Bochińskiego - wielbiciela historii oraz tajemnic przeszłości – zaowocowała bardzo dobrą książką. Przyznaję jej w skali dziesiętnej 8 punktów, za poprawność historyczną, dbałość o szczegóły, londyński klimat, intrygujących bohaterów, a przede wszystkim za mocne zakończenie. Dwa punkty mniej, za „mylenie tropów”, które o mały włos nie doprowadziły do przerwania przeze mnie lektury. Nie przekonałabym się wówczas, jak dobrą książkę odłożyłam na półkę. Polecam wszystkim miłośnikom klasycznych kryminałów. Książka na długie i leniwe jesienne wieczory.