„Honor Legionu”, autorstwa Andrzeja Sawickiego, rozpoczyna serię
wydawniczą „Kampanie Kazimierza Luxa”. Pierwsze skojarzenie – „Kampanie
Richarda Sharpe’a” Cornwella”. Na odwrocie czytamy: „ Naprawdę, niewielu pisarzy potrafi tak pisać” i „ Honor Legionu”, jest nie tylko porywającą
powieścią, ale i gotowym materiałem na scenariusz filmowy.” – Brzmi bardzo
zachęcająco. Czas, w którym rozgrywa się powieść: Rok 1797. Walki Legionów
Polskich we Włoszech. Następna zachęta: Prawdziwa historia żołnierza, pirata i
obieżyświata – świetnie, uwielbiam zbeletryzowane losy, ludzi z krwi i kości.
Dodatkowy atut to fakt, że bohaterem jest Polak. Nareszcie! Następny krok –
okładka. Na niej żołnierz w mundurze napoleońskim. W tle wojsko, wyciągnięte
szable, chorągiew, dym z ogniska. Barwy sino – błękitne, odcienie szarości, na
pierwszym planie postać żołnierza pięknie wpisuje się w całość.
Po wnikliwym obejrzeniu i przeczytaniu okładki, mam nadzieję, że przyjemnie
spędzę czas na lekturze. Chcę, by książka była lekka, pełna przygód, z ciekawym
bohaterem i historycznym, tłem. Pierwszą obawą, jest to, że ostatnio zbyt
często czytam wspaniałe, pełne pochwały zdania na okładce ( same bestsellery!),
a potem, gdy niczego podobnego w książce nie znajduję, czuję bolesne rozczarowanie
i złość. Druga obawa jest bardziej konkretna: Jeśli autor postanowił skopiować
Cornwella i zanudzić mnie na śmierć, to mocno się zdenerwuję…Odrzucam ponure
myśli, parzę kawę i przystępuję do czytania..
I od pierwszej strony czuję, że to jest to! Zapominam o kawie i zatapiam
się w lekturze.
Pierwsze strony: Mapa Italia w 1797 roku – szybka powtórka z historii,
dla czytelnika wtajemniczonego i ważna informacja dla tych, którzy z historią
byli na bakier, ale o przygodach wojaka, chętnie poczytają.
Wstęp: Autor jasno i wyraźnie wyjaśnia, czego czytelnik może się
spodziewać, zarysowuje historię polskich oddziałów w epoce napoleońskiej.
Nazwiska i miejsca znajome: Dąbrowski, Wybicki, Państwo Kościelne, Rimini,
Adriatyk itp. Krótko i na temat. Widać poważne podejście do tematu i szacunek
dla czytelnika. Nie trzeba korzystać z Wikipedii.
Pierwszy decydujący rozdział: Odważnie i oryginalnie. Cytuję: „ Piechur wyprężył się gwałtownie(…) Werble
załomotały po raz ostatni i ucichły. Kazik zadrżał i opadł na dziewczynę. Na
rynku pluton egzekucyjny wymierzał muszkiety w pobladłych z przerażenia
więźniów. Gruchnęła salwa. W tej samej chwili w stolarni wystrzelił jeszcze
jeden żołnierz.”
Każdy rozdział rozpoczyna data według tzw. francuskiego kalendarza
rewolucyjnego. Jego początek wyznaczał dzień proklamowania rewolucji. Przypisy
na bieżąco wyjaśniają historyczne uwarunkowania, nazwy przedmiotów i miejsc.
Wystarczy zerknąć niżej i wszystko jasne. Kto czuje niedosyt wyjaśnień, otrzyma
na zakończenie kolejne przypisy a w nich ciekawostki, które pojawiły się w
książce. Możemy bez wytchnienia podążać za bohaterem.
A tempo jest naprawdę szybkie. Nie ma czasu na nudę. Wciąż coś się
dzieje. Kazio wplątuje się w coraz to nowe sytuacje, zdobywa przyjaciół,
spotyka wrogów, zmienia się – co ciekawe – wciąż pozostając sobą. Bardzo
sympatyczna postać. Polak z krwi i kości. Nieodrodny, swojski cwaniak z
Warszawy, który bynajmniej nie z ideałów ucieka z domu. Jego celem jest
materialny dostatek. Honor i ideały ma w dużej pogardzie. Jest młody ( ma 17
lat), ale z biegiem fabuły, na naszych oczach, dojrzewa, stając się wojakiem z
krwi i kości.
A nasze chłopaki z Legionów, to prawdziwa mieszanka charakterów i języka,
jakim się posługują: Bliźniaki Kura z Galicji, „zaciągają” po wschodniemu, aż
miło! Ksiądz Skwarski - prawdziwy „wojskowy” oryginał, co za kołnierz nie
wylewa, Mikrego wzrostu Żyd Bauman, który ze wszystkich sił okazuje zapał do
wojaczki, zabijaka i buntownik Zaręba, piszczący falsetem oficer Turkiewicz,
który ma „ na pieńku” z Luxem, uczony mason Hoffmann, toczący przyjacielskie, choć
ostre spory z księdzem Skwarskim, arcybiskup Saluzzo - szara eminencja, pełna
duchowych rozterek, królowa Maria Karolina - okrutna i dysząca żądzą zemsty za
ściętą we Francji siostrę, żołnierz o nazwisku Sawicki i wielu, wielu innych.
Pomimo tak licznego towarzystwa, Kazimierz Lux nie przestaje być postacią
wiodącą w książce, co według mnie, jest ogromną sztuką i w tym miejscu, mój
czytelniczy ukłon w stronę autora. Andrzej Sawicki, jakby od niechcenia
żongluje postaciami. Widzimy je, słyszymy, czujemy, lubimy i kibicujemy im.
Czego chcieć więcej?
Podsumowując: Przyznaję, że nie cierpię Napoleona i tego, co wyczyniał z
Polakami. Z lekcji historii w szkole wyniosłam przeświadczenie, że Polacy zbyt
naiwnie wierzyli w obietnica Cesarza Francuzów, który traktował nas jak mięso
armatnie i bez skrupułów wykorzystywał. Andrzej Sawicki, pokazał mi jednak w „
Honorze Legionu”, że wcale tacy naiwni nie byli! A ja autorowi wierzę, ponieważ
z niebywałą lekkością osadza bohaterów w odległych czasach, wzorcowo, z
zachowaniem detali ich ubiera, wkłada w dłonie wyjęte z epoki przedmioty,
mistrzowsko pokazuje miejsca wydarzeń. Książka aż kipi od gwaru ulicy,
bohaterowie są charakterystyczni, różni, ciekawi i niebanalni. Główny bohater
podbije serce każdego czytelnika ( a czytelniczek zwłaszcza). I najważniejsze:
Richard Scharp przegrywa na całej linii z warszawskim zawadiaką Kaziem Luxem, a
Cornwell z Sawickim. Polski pisarz jednak potrafi!
Andrzej Sawicki, (czytamy na okładce), jest autorem powieści
fantastycznych: „Inkluzja” i „Nadzieja czerwona jak śnieg”. Zajrzałam do
Internetu: recenzje bardzo pozytywne i nabrałam chęci na lekturę. W „ Honorze
Legionu”, widać wielką pasję autora w dziedzinie historii i wojskowości. Nie
nudzi, nie „katuje” czytelnika rozwlekłymi opisami działań wojennych, ataków,
bitew i oblężeń, nie zraża do dziejów, które nie dla każdego muszą być
pasjonujące. Z zawodu chemik, znalazł także miejsce w fabule na tę dziedzinę
wiedzy – w którym miejscu, nie zdradzę.
Z niecierpliwością czekam na
kolejne części kampanii. Świetna powieść przygodowo - awanturnicza. Wytrawny
czytelnik pochłonie w jeden, góra dwa wieczory. W swojej kategorii, bardzo
dobra, a co najważniejsze wszystko, co napisano o niej na okładce, znajduje się
w środku. Takich książek, które spełniają intuicyjne pragnienia czytelników,
gdy biorą ją po raz pierwszy do ręki, życzę sobie i innym. Ode mnie dziesiątka.
Polecam.