Igor Witkowski, „Kod Hitlera”
Książka Igora Witkowskiego – warszawskiego
dziennikarza, zajmującego się techniką wojskową, historią Trzeciej Rzeszy i
zagadnieniami z okresu II wojny światowej – pt. „ Kod Hitlera”, składa się z
dwóch części i ukazała się na rynku
wydawniczym po raz drugi. Z
wyglądu przypomina trochę podręcznik do fizyki – takie było moje pierwsze
skojarzenie. Jej ciasno sklejone kartki powodują, że nie można jej swobodnie
otworzyć i niewygodnie się ją czyta. Oczywiście, nie jest to problem nie do
pokonania.
Informacja podana na okładce, brzmi zachęcająco: „Sensacyjna powieść, nawiązująca do
autentycznych wydarzeń. Odwołuje się do dramatycznego i wciąż prawie nieznanego
epizodu związanego z drugą wojną światową…” W tym miejscu polemizowałabym
ze stwierdzeniem, że „Kod Hitlera”, jest „powieścią sensacyjną”. Umieściłabym
ją raczej w dziale popularyzatorskim i to dalej od historii, a bliżej techniki,
a jeśli w ogóle powieść, to podróżnicza. Część 2 „ Kodu Hitlera”, zwłaszcza.
Język, którym posługuje się autor, charakteryzują
długie, rozbudowane nadmiernie akapity, naszpikowane powtarzającymi się
słowami. Nie zawsze jest spójny i jasny, chociaż nie brakuje mu soczystości
opisów. Bywa nawet malowniczy. Czas i
miejsce „akcji” zmienia się nieproporcjonalnie do opowieści, nierówno. W jednej
chwili jesteśmy w mieście za chwilę w lesie, podróżujemy, odkrywamy, i znowu
wracamy i t d. Jest rok 1938, za chwilę 1942 a w kolejnym akapicie upływa
kolejne trzy miesiące i tak w kółko. Trochę to męczące. Autor ma także ulubione
słowo, które pojawia się bardzo często: „surrealistyczny”. Dialogów jest bardzo
mało, a gdy już są, zieją nudą i sztucznością. Zwrotów akcji, jak na lekarstwo
i do tego same w sobie jakieś …encyklopedyczne. Gdzie tu sensacja?
Miałam wrażenie, że autor niepotrzebnie uwikłał się w
postaci i wydarzenia od początku do końca fikcyjne, co nie wychodzi mu zbyt
dobrze i psuje cały, ciekawy temat. Wszystko, co fikcyjne, jest w tej książce (
w moim odczuciu) sztuczne, szablonowe i naiwne: mnich odwiedzający Hitlera w
Wiedniu, przemierzający szmat świata, by przekazać mu tajemne hasło czy główny
bohater, który po złożeniu uroczystej przysięgi, wycofuje się z dnia na dzień z
działalności w strukturach… SS, bez konsekwencji… (?) Ale zaraz potem wraca. Czasem
sam do końca nie wie, gdzie się znajduje i w jakim celu został sprowadzony –
jak na naukowca wysokich lotów, którym podobno jest, takie zachowanie może
czytelnika trochę dziwić. Mimo usilnych starań, główny bohater jest … nijaki:
nie ma określonego celu ani jasnych poglądów politycznych, biernie poddaje się
biegowi zdarzeń, jak liść targany wiatrem. Przy okazji – jakimś dziwnym
zrządzeniem losu – jego życie jest pasmem wielkich odkryć a on sam autorytetem
i nadzieją samego Hitlera. Inni bohaterowie, także mnie nie przekonują, nie
„widzę ich” czytając, jakby byli bliźniakami jednojajowymi. Nie rozumiem także,
po co pisać: „ Za drzwiami stał Hitler w
towarzystwie swojej małżonki…”, a następnie nie poświęcić jej ani jednego
słowa?
Część pierwsza „ Kodu Hitlera”, „rozkręca się” mniej
więcej w połowie, gdy autor miłosiernie „zapomina” czasami o swoim bohaterze,
dr Josephie Brandcie ( może celowo?) i po prostu pisze… o tajemniczych
wydarzeniach mających miejsce w czasie II wojny światowej, doświadczeniach
wówczas przeprowadzanych i techniczno – historycznej stronie owych wydarzeń. W
drugiej części „ Kodu Hitlera”, rozgrywającej się w 1945 roku, ten
popularyzatorsko – techniczny styl podtrzymuje, co sprawia, że ogólne wrażenie
po jej przeczytaniu, jest mimo wszystko- pozytywne. Istotnym dodatkiem, jest
ostatni rozdział w obu częściach książki pt. „Fikcja a fakty”, w którym autor
wyjaśnia tok swojego myślenia oraz zamieszcza czarno – białe fotografie
autentycznych miejsc, sprzętu wojennego czy wykopalisk.
Imponująca liczba napisanych przez Igora Witkowskiego
książek ( 50) i artykułów ( 100), oraz niewątpliwa pasja, z jaką tworzy,
świadczy o tym, że autor posiada potencjał literacki. Z drugiej strony, ilość
nie musi świadczyć o jakości. W jednym z wywiadów, autor przyznaje, że nie ma wzorców literackich i że
jego zainteresowania są bardzo rozległe. I rzeczywiście. Czytając, miałam
wrażenie, że jestem „bombardowana” informacjami, które muszą pojawić się tu i
teraz, choćby wprowadzały chaos, a sama książka ( w zamyśle autora – powieść
sensacyjna), jest z całą pewnością niepodobna, do żadnej z dotąd przeze mnie
przeczytanych. „ Kod Hitlera”, to książka Igora Witkowskiego – po prostu. Jedni
go pokochają, drudzy skrytykują. Ja znajduję się jako czytelnik, gdzieś
pośrodku. Na korzyść autora przemawia – moim zdaniem – fakt, że podejmując
tematy z pogranicza historii, techniki, astronomii, fizyki, chemii po okultyzm
i zjawiska paranormalne, wywołując wśród czytelników dyskusje i spory, co oznacza,
że tematy takie są pożądane. Zainteresowanych twórczością i osobą pisarza
odsyłam na stronę http://igorwitkowski.com/kontakt.html Podsumowując: odpowiada mi tematyka książek Igora
Witkowskiego, lecz wyłącznie w formie opowieści popularyzatorskiej. Powieść –
moim zdaniem – rządzi się innymi prawami: mocny bohater, za którym chcemy
podążać i fabuła nieco inaczej podana, niż w omawianej książce. W skali
dziesięciopunktowej, przyznaję tej pozycji 5 punktów. Książka dobra, ale nie
porywająca. Polecam czytelnikom, których interesują starożytne cywilizacje, Ufo,
mity i spiskowa teoria dziejów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz