Łączna liczba wyświetleń

środa, 13 lutego 2013

Igor Witkowski "Kod Hitlera"



Igor Witkowski, „Kod Hitlera”

Książka Igora Witkowskiego – warszawskiego dziennikarza, zajmującego się techniką wojskową, historią Trzeciej Rzeszy i zagadnieniami z okresu II wojny światowej – pt. „ Kod Hitlera”, składa się z dwóch części i ukazała się na  rynku wydawniczym po raz drugi. Z wyglądu przypomina trochę podręcznik do fizyki – takie było moje pierwsze skojarzenie. Jej ciasno sklejone kartki powodują, że nie można jej swobodnie otworzyć i niewygodnie się ją czyta. Oczywiście, nie jest to problem nie do pokonania.
Informacja podana na okładce, brzmi zachęcająco: „Sensacyjna powieść, nawiązująca do autentycznych wydarzeń. Odwołuje się do dramatycznego i wciąż prawie nieznanego epizodu związanego z drugą wojną światową…” W tym miejscu polemizowałabym ze stwierdzeniem, że „Kod Hitlera”, jest „powieścią sensacyjną”. Umieściłabym ją raczej w dziale popularyzatorskim i to dalej od historii, a bliżej techniki, a jeśli w ogóle powieść, to podróżnicza. Część 2 „ Kodu Hitlera”, zwłaszcza.
Język, którym posługuje się autor, charakteryzują długie, rozbudowane nadmiernie akapity, naszpikowane powtarzającymi się słowami. Nie zawsze jest spójny i jasny, chociaż nie brakuje mu soczystości opisów. Bywa nawet malowniczy.  Czas i miejsce „akcji” zmienia się nieproporcjonalnie do opowieści, nierówno. W jednej chwili jesteśmy w mieście za chwilę w lesie, podróżujemy, odkrywamy, i znowu wracamy i t d. Jest rok 1938, za chwilę 1942 a w kolejnym akapicie upływa kolejne trzy miesiące i tak w kółko. Trochę to męczące. Autor ma także ulubione słowo, które pojawia się bardzo często: „surrealistyczny”. Dialogów jest bardzo mało, a gdy już są, zieją nudą i sztucznością. Zwrotów akcji, jak na lekarstwo i do tego same w sobie jakieś …encyklopedyczne. Gdzie tu sensacja?
Miałam wrażenie, że autor niepotrzebnie uwikłał się w postaci i wydarzenia od początku do końca fikcyjne, co nie wychodzi mu zbyt dobrze i psuje cały, ciekawy temat. Wszystko, co fikcyjne, jest w tej książce ( w moim odczuciu) sztuczne, szablonowe i naiwne: mnich odwiedzający Hitlera w Wiedniu, przemierzający szmat świata, by przekazać mu tajemne hasło czy główny bohater, który po złożeniu uroczystej przysięgi, wycofuje się z dnia na dzień z działalności w strukturach… SS, bez konsekwencji… (?) Ale zaraz potem wraca. Czasem sam do końca nie wie, gdzie się znajduje i w jakim celu został sprowadzony – jak na naukowca wysokich lotów, którym podobno jest, takie zachowanie może czytelnika trochę dziwić. Mimo usilnych starań, główny bohater jest … nijaki: nie ma określonego celu ani jasnych poglądów politycznych, biernie poddaje się biegowi zdarzeń, jak liść targany wiatrem. Przy okazji – jakimś dziwnym zrządzeniem losu – jego życie jest pasmem wielkich odkryć a on sam autorytetem i nadzieją samego Hitlera. Inni bohaterowie, także mnie nie przekonują, nie „widzę ich” czytając, jakby byli bliźniakami jednojajowymi. Nie rozumiem także, po co pisać: „ Za drzwiami stał Hitler w towarzystwie swojej małżonki…”, a następnie nie poświęcić jej ani jednego słowa?
Część pierwsza „ Kodu Hitlera”, „rozkręca się” mniej więcej w połowie, gdy autor miłosiernie „zapomina” czasami o swoim bohaterze, dr Josephie Brandcie ( może celowo?) i po prostu pisze… o tajemniczych wydarzeniach mających miejsce w czasie II wojny światowej, doświadczeniach wówczas przeprowadzanych i techniczno – historycznej stronie owych wydarzeń. W drugiej części „ Kodu Hitlera”, rozgrywającej się w 1945 roku, ten popularyzatorsko – techniczny styl podtrzymuje, co sprawia, że ogólne wrażenie po jej przeczytaniu, jest mimo wszystko- pozytywne. Istotnym dodatkiem, jest ostatni rozdział w obu częściach książki pt. „Fikcja a fakty”, w którym autor wyjaśnia tok swojego myślenia oraz zamieszcza czarno – białe fotografie autentycznych miejsc, sprzętu wojennego czy wykopalisk.
Imponująca liczba napisanych przez Igora Witkowskiego książek ( 50) i artykułów      ( 100), oraz niewątpliwa pasja, z jaką tworzy, świadczy o tym, że autor posiada potencjał literacki. Z drugiej strony, ilość nie musi świadczyć o jakości. W jednym z wywiadów, autor  przyznaje, że nie ma wzorców literackich i że jego zainteresowania są bardzo rozległe. I rzeczywiście. Czytając, miałam wrażenie, że jestem „bombardowana” informacjami, które muszą pojawić się tu i teraz, choćby wprowadzały chaos, a sama książka ( w zamyśle autora – powieść sensacyjna), jest z całą pewnością niepodobna, do żadnej z dotąd przeze mnie przeczytanych. „ Kod Hitlera”, to książka Igora Witkowskiego – po prostu. Jedni go pokochają, drudzy skrytykują. Ja znajduję się jako czytelnik, gdzieś pośrodku. Na korzyść autora przemawia – moim zdaniem – fakt, że podejmując tematy z pogranicza historii, techniki, astronomii, fizyki, chemii po okultyzm i zjawiska paranormalne, wywołując wśród czytelników dyskusje i spory, co oznacza, że tematy takie są pożądane. Zainteresowanych twórczością i osobą pisarza odsyłam na stronę http://igorwitkowski.com/kontakt.html Podsumowując: odpowiada mi tematyka książek Igora Witkowskiego, lecz wyłącznie w formie opowieści popularyzatorskiej. Powieść – moim zdaniem – rządzi się innymi prawami: mocny bohater, za którym chcemy podążać i fabuła nieco inaczej podana, niż w omawianej książce. W skali dziesięciopunktowej, przyznaję tej pozycji 5 punktów. Książka dobra, ale nie porywająca. Polecam czytelnikom, których interesują starożytne cywilizacje, Ufo, mity i spiskowa teoria dziejów.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz