„Pan Whicher w
Warszawie” Agnieszki Chodkowskiej – Gyurics i Tomasza Bochińskiego, to
powieść kryminalna, której akcja rozgrywa się w XIX wiecznej Warszawie. W
fabułę wplecione zostały zapiski inspektora Whichera, który przybywa do
Warszawy na zaproszenie cara i na bieżąco opowiada o postępach w śledztwie. Detektyw
Jej Królewskiej Mości, (postać autentyczna, określana mianem „księcia
detektywów”), uważnym okiem obserwuje otoczenie, poznaje Warszawę i panujące w
niej prawo. Wszystko znacząco różni się od jego dotychczasowej pracy. W
Scotland Yardzie panują inne zwyczaje i stosowane są inne metody śledcze.
Detektyw nie zna języka i nie do końca rozumie napiętą atmosferę w mieście,
dostosowuje się jednak szybko do nowych warunków i bez zbędnych pytań,
podejmuje wyzwanie.
Ciekawym zabiegiem graficznym, który jako pierwszy
rzuca się w oczy, jest opatrzenie każdego rozdziału „kartką wyrwaną ze
ściennego kalendarza”. Spotykamy także czarno – białe ryciny, fotografie i
rysunki z epoki. W ten sposób przenosimy się w drugą połowę XIX wieku, do roku
1862 i zagłębiamy w klimat tamtej Warszawy, na przestrzeni trzech miesięcy:
września, października i listopada. A zatem jesień… Raczej słoneczna, chociaż
chłód wiejący z ulicy, zachęca, by skorzystać z samowara. Dla detektywa
Whichera, ogromnym zaskoczeniem jest serwis złożony ze szklanek. W jego
ojczyźnie, herbatę pije się w filiżankach, z czasem jednak do wszystkiego można
przywyknąć.
Detektyw nie rozstaje się z notesem, w którym
skrupulatnie odnotowuje postępy w śledztwie, często także zamieszcza w nim
osobiste spostrzeżenia. Jedną z myśli zacytuję, ponieważ w pełni się z nią
zgadzam: „ Nie rozumiem mych rówieśników,
narzekających na monotonię życia. To, co oni nazywają nudą, ja określam jako
stabilizację, poczucie bezpieczeństwa i święty spokój. Przygody są wspaniale –
pod warunkiem, że przytrafiają się komuś innemu, a ty słuchasz o nich, siedząc
w wygodnym, ciepłym fotelu. Najlepiej z cygarem w jednej i whisky w drugiej
ręce.” W taki, lub podobny sposób ( whisky wszak zastąpić można gorącym
kakao), należy czytać tę powieść. Bez pośpiechu, krok za krokiem zgłębiając
kolejne części układanki, będącej w efekcie dużym zaskoczeniem.
Obok postaci angielskiego detektywa, podążamy śladem
carskiego policjanta, Mikołaja Czernyszewskiego, który jeszcze przed przybyciem
gościa, usiłuje rozwikłać zagadkę okrutnych morderstw. Nie jest zachwycony
opieką, jaką ma sprawować nad detektywem i często pozostawia go samemu sobie. W
chwili, gdy pewne tropy zaczynają się pokrywać, współpraca między dżentelmenami
zaczyna się zacieśniać. Następuje to około setnej strony. Do tego momentu akcja
rozwija się powoli i nie jest porywająca. Rusza do przodu w momencie
odnalezienia zwłok, które łączy pewien wspólny element.
Fabuła osadzona została w czasie, gdy Polacy, skupieni
w dwóch skrajnych ugrupowaniach: radykalnych „Czerwonych” i lojalnych wobec
caratu „Białych”, mierzą swoje siły i społeczne poparcie, w obliczu
nieuchronnie nadciągającego powstania. W powieści pojawiają się znane postaci
historyczne: Leopold Kronenberg, Józef Ignacy Kraszewski, Zygmunt Padlewski,
Agaton Giller czy Ludwik Mierosławski. Początkowo, odnosimy wrażenie, że
autorzy obsadzili w rolach „tych dobrych” - Rosjan i „tych złych” – Polaków a tajny
organ kierowniczy „ Czerwonych” – Komitet Centralny Narodowy – to siedlisko
owładniętych terrorem wywrotowców, którzy mordują na prawo i lewo carskich
urzędników. Zadaniem rosyjsko – angielskiego tandemu Whicher – Czernyszewski,
jest ich złapanie i wymierzenie sprawiedliwości. Nie skłaniało mnie to
przychylnie wobec książki i przez chwilę miałam ochotę odłożyć ją na półkę. Nie
zrobiłam tego i z ulgą przyznaję, że zakończenie jest satysfakcjonujące dla
wytrwałego czytelnika, który nie dał się zwieść pozorom. Wielu jednak może ulec
rozdrażnieniu bądź znużeniu, ponieważ druga część książki czyta się o wiele
lepiej niż pierwszą. Przy prawie 500 stronach, przekonujemy się do niej mniej
więcej w połowie. Wiele wyjaśnia także posłowie, w którym autorzy opowiadają o
swoich pasjach, przybliżają postać detektywa Whichera i wskazują pewną książkę,
od której wszystko się zaczęło.
Epoka została przedstawiona bardzo wiernie: Przedpowstaniowy
terror polskiego ugrupowania „czerwonych”, którzy za pomocą sztyletów,
wymierzają sprawiedliwość i grożą śmiercią także detektywowi, atmosfera spisku,
przekrój społeczeństwa i warunków w jakich żyją poszczególni jego przedstawiciele
od arystokracji po biedotę. Z fabułą nastrojowo powiązana została okładka w
odcieniach zimnego błękitu, w centrum czarna dorożka podążająca jedną z
warszawskich ulic, oraz wskazująca na kryminalną opowieść czerwona plama krwi.
Współpraca dwóch autorów: Agnieszki Chodkowskiej-Gyurics
- miłośniczki klasycznych kryminałów i Tomasza Bochińskiego - wielbiciela
historii oraz tajemnic przeszłości – zaowocowała bardzo dobrą książką. Przyznaję
jej w skali dziesiętnej 8 punktów, za poprawność historyczną, dbałość o
szczegóły, londyński klimat, intrygujących bohaterów, a przede wszystkim za
mocne zakończenie. Dwa punkty mniej, za „mylenie tropów”, które o mały włos nie
doprowadziły do przerwania przeze mnie lektury. Nie przekonałabym się wówczas,
jak dobrą książkę odłożyłam na półkę. Polecam wszystkim miłośnikom klasycznych
kryminałów. Książka na długie i leniwe jesienne wieczory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz