„ Złe rzeczy się zdarzają Harrego Dolana, amerykańskiego autora (
filozofa z wykształcenia) zainteresowała mnie z trzech powodów: po pierwsze,
lubię thrillery, po drugie moją uwagę przyciągnęła okładka: tajemnicza, mroczna
i wiele obiecująca i po trzecie, zachęciły mnie opinie Stephena Kinga, Karin
Slaughter, Nelsona DeMille, czy Douglasa Prestona. Wszyscy okrzyknęli „Złe
rzeczy…” zapierającym dech w piersiach, trzymającym w napięciu debiutem. Z mistrzami
gatunku się nie polemizuje, tylko wierzy na słowo, dlatego z wielkim apetytem
zabrałam się do lektury i już od pierwszych stron wiedziałam, dlaczego King
uznał „Złe rzeczy…” za ku…sko dobrą książkę – klimatem przypomina wspaniałą
„Missery”, która wyszła spod jego pióra a fabuła dotyka świata tych, których
życiem jest pisanie.
Początek jest perfekcyjny: klimat, groza, tajemniczość, bohater, który
intryguje. Jaką nosi w sobie przeszłość? Dlaczego zachowuje się tak, a nie
inaczej? Co będzie dalej? Lecz im głębiej wchodziłam w powieść, tempo akcji
zwiększało się, kosztem nastroju. Mężczyzna z okładki, który tak mnie
zafascynował i dla którego zatapiałam się w lekturze, w pewnym momencie odszedł
i już nie wrócił. I nie chodzi mi w tym momencie, że zniknął fizycznie, jako bohater,
ale „rozmył się” z postaci wielce obiecującej i tajemniczej do zupełnie
zwyczajnej. Mam nadzieję, że stało się tak tylko w moim odczuciu, bo „Złe
rzeczy się zdarzają” Harrego Dolana, to thriller, który niewątpliwie należy
sięgnąć. A zwłaszcza ci czytelnicy, którzy poszukują fabuły niebanalnej,
atrakcyjnie prowadzonej, nieprzewidywalnej i rozgrywającej się w tajemniczym
świcie pisarzy. Do końca nie wiadomo, kto zabił ( mnie udało się wytypować
osobę uwikłaną w morderstwa i trafiłam), ale głównego sprawcy nie zdołałam
rozpracować i dowiedziałam się o wszystkim tak jak należy – na samym końcu.
Harry Dolan wspaniale pokazał w swojej książce grę wyobraźni, nastroje
towarzyszące tworzeniu powieści czy opowiadania, emocje, które targają autorami
i redaktorami cudzych tekstów oraz to, do czego są zdolni, gdy w grę wchodzi
talent i niespełnione marzenia. Pokazał także, jak w ludziach rodzi się
frustracja, zawiść a nawet mordercze instynkty. Jak delikatną i podatną na
zmiany psychikę mają ludzie parający się piórem. Jak łatwo jest ich urazić i
zawieść.
Ten thriller ma w sobie wiele
psychologii pisania. Pokazuje mechanizmy pracy nad tekstem, obnaża autorów i
pokazuje ich warsztat od kuchni. Możemy zajrzeć pisarzowi przez ramię, spojrzeć
na tekst nad którym pracuje, podglądać i obserwować, pod warunkiem, że naprawdę
nas to interesuje. Jeśli nie do końca, pozostaje ciekawy wątek kryminalny i
inteligentna pani detektyw, która stara się dotrzeć do prawdy kiedy, jak i za
czyją sparwą tytułowe złe rzeczy się zdarzają.
Podsumowując, thriller Harrego Dolana ma mistrzowski początek, dobre
rozwinięcie i zakończenie jak najbardziej logiczne i poprawne, ale w moim
odczuciu, bez fajerwerków. Nie zawiodłam się, ale też nie byłam tak do końca
„powalona” tym, co przeczytałam. Mój apetyt na odkrycie tej historii malał wraz
ze zbliżaniem się do jej finału. Nastrój, zastępowały z każdą stroną „mechanizmy”
zbrodni, na których autor w pewnym momencie skoncentrował się, porzucając, coś
w mojej ocenie najbardziej wartościowego dla tej książki – tajemniczość
głównego bohatera.
Muszę jednak przyznać, że mimo tych spostrzeżeń, zapewne bardzo
subiektywnych, „Złe rzeczy …” to thriller mistrzowski w porównaniu do wielu
innych, które przeczytałam. Jest w swojej kategorii rewelacyjny i należy
podkreślić, że jest to debiut pisarza. Myślę, że Harry Dolan jeszcze pokaże
pisarski pazur, czego życzę sobie i czytelnikom poszukujących dobrych, mocnych
i niebanalnych książek. Takich, które czyta się z zapartym tchem i nie odkłada
na półkę przed zakończeniem lektury.
Ode mnie w skali dziesięciopunktowej – ósemka. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz