Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 22 października 2012

Wypędzony


Książka Jacka Inglota „Wypędzony” Breslau – Wroclaw 1945, narodziła się podczas spaceru autora ulicami współczesnego mu Wrocławia. Znany z książek o tematyce fantasy pisarz, nadepnął wówczas żeliwną pokrywę studzienki kanalizacyjnej, na której zachowała się mocno wytarta przez czas, niemiecka nazwa miasta. Postanowił wówczas zastanowić się nad jego przeszłością, a myśl ta zaowocowała „Wypędzonym.”
Główny bohater, porucznik AK, Jan Korzycki ps. Korab, zmaga się z powojennymi realiami wynaturzenia, łajdactwa i najpodlejszych ludzkich instynktów. Otacza go świat nie mniej okrutny od tego, który oglądał przez trudne lata okupacji. Jako człowiek postępujący zgodnie z sumieniem, odczuwa dotkliwie zderzenie z rzeczywistością:
Zastanawiał się też, czy sam nie powinien postąpić podobnie- obłowić się jak należy i zniknąć, kupiwszy sobie przedtem kolejną fikcyjną tożsamość(…) Tak niewątpliwie postąpiłby człowiek rozsądny, ale on nie potrafił.” Przesłuchiwany, przez własnych rodaków, z czerwonej strony barykady, jest dla nich jedynie „ zaplutym karłem reakcji” i jak sam mówi „ pieprzonym żołnierzem wolności.” Opiera się, lecz rozumie, że zostanie zmuszony do porzucenia ideałów, które kierowały jego życiem. Okrzyknięty przez szabrowników „kochasiem Niemaszków”, toczy samotną walkę z rzeczywistością, którą próbuje zrozumieć. Staje się „Janosikiem Breslau”: z opaską MO na ramieniu, niesie pomoc pokrzywdzonym, niezależnie od ich narodowości. W otoczeniu szabrowników, dezerterki i pospolitych bandytów, usiłuje pozostać sobą. Staje się poprzez swoje szlachetne pobudki, człowiekiem niedostosowanym, obcym, wypędzonym…
Postać Korzyckiego jest filtrem ludzkich wspomnień, tragedii, pragnień i lęków. Bohater udowadnia swoją niezłomną postawą, że nie wolno nigdy oceniać ludzi po pozorach – opaska MO nie zmienia ani jego, ani poglądów, którymi kieruje się w życiu i jest to piękne przesłanie tej opowieści. Trzeba bowiem, mieć ogromny hart ducha i wiarę w słuszność swojej misji, by „inne”, „nowe” i „słuszne”, nas nie pokonało.                
To, co osobiście poruszyło mnie w „Wypędzonym”, to spojrzenie na zwierzęta. Bohater, w ogromie cierpienia ludzkiego, dostrzega także cierpienie naszych „braci mniejszych”. Porusza go smutny wzrok szympansicy, szukającej pożywienia dla siebie i dziecka wśród gruzów Breslau i rozdzierający serce skowyt psa, dobiegający z opuszczonego podwórka. „ Korzycki milczał, myśląc o szympansicy znikającej między murami, tulącej uczepionego szyi malca. Myślał o jej niezwykłych oczach, w których prócz żalu chciałby ujrzeć wybaczenie.” Może dla wielu czytelników rzecz nieistotna, dla mnie wielki ukłon w stronę autora. Motyw zwierząt pojawia się także w odniesieniu do stosunków panujących wśród ludzi przejmujących władzę, którzy byli jak plaga szczurów pośród gruzów wojny:„ Po chwili pojawił się jeszcze jeden (szczur) – wyjątkowo duży okaz, prawdziwy król miasta ruin. Jedyny, który władał nim naprawdę.
Breslau – Wrocław 1945 to miasto, którego mieszkańcy płacą za rozpętaną przez swoich rodaków wojnę. To czas rozliczeń, przewartościowań i bezsilnego strachu przed przyszłością. Od wieków, wojny prowadzą politycy a płacą za nią najmniej winni. To polityka zadecydowała o utracie przez Polskę Kresów. To polityka jest winna temu, że Niemcy musieli opuścić ziemie zachodnie, na których od wieków żyli. Za Bugiem pozostały groby i Ojczyzna tych, których zmuszono do odebrania Ojczyzny innym. Tragiczny czas, pełen bólu, bezsilności i rozpaczy. Niestety, ani ta, ani żadna inna książka, podejmująca tematykę „Wypędzonych”, nie jest w stanie tego bólu ukoić. Tragizm tych dni, przetrwał w indywidualnej pamięci kolejnych pokoleń i nie podlega weryfikacji. Krzywda pozostanie krzywdą, a każda próba „wyjaśnienia” zaistniałego stanu rzeczy zakończy się niepowodzeniem. Żaden Niemiec nie przyzna nigdy, że sprawiedliwości dziejowej stało się zadość, tak jak nie przyzna tego Polski repatriant, przesiedlony z Kresów, czy Ukrainiec, usunięty z ziem polskich w „Akcji Wisła.” Nie przyzna, bo wówczas legł w gruzach świat, który znał, kochał i za którym tęskni : „ Niech pan im powie, panie oficerze, że tu jest mój dom. Nie tam, tutaj!”
„Wypędzony” to książka – według mnie – realistyczna, obyczajowa, na poły filozoficzna. Fotograficzne opisy Breslau, opowieści płynące w zamyśleniu, zmuszające do zadawania pytań, do swojego rodzaju zadumy. Autor mistrzowsko łączy i prezentuje odmienność poglądów, spotykanych ludzi. Nie robi tego wprost, lecz przepuszcza emocje przez bohaterów, pozwala im mówić, wyrażać uczucia, lecz nie ocenia ich, nie stara się niczego tłumaczyć. To zadanie czytelnika. Każdy, kto sięgnie po „Wypędzonego”, stanie się uczestnikiem dialogu z historią. Niewiele nadarza się podobnych okazji, zatem zdecydowanie po książkę Jacka Inglota sięgnąć warto.
Uważny czytelnik, dostrzeże kilkakrotnie działanie „drukarskiego chochlika”, który poprzestawiał litery, łączył je lub dzielił tam, gdzie nie powinien, lecz w żaden sposób nie pomniejsza to jej wartości. Książka została – jak zawsze – starannie wydana. Na okładce widokówka Wrocławia i twarz młodego mężczyzny w kapeluszu i eleganckim garniturze, druga jej część – na odwrocie, w mundurze oficera Wojska Polskiego. Dwie twarze, dwie odsłony, lecz wciąż ta sama osoba. Całość w stonowanych odcieniach szarości. Nie należy jednak sugerować się zdaniem umieszczonym na okładce: „Śledztwo w powojennym Wroclawiu”, ponieważ nie jest to powieść sensacyjna czy kryminalna. Wątek śledczy pojawia się w książce, jednak jest w ogólnym spojrzeniu, zupełnie nieistotny. Ta opowieść sięga znacznie głębiej. Każdemu miastu w Polsce, życzę mieszkańca i autora, który podobnie jak Jacek Inglot, podejmie ważne, choć często nielekkie tematy związane z miejscem, w którym przyszło mu żyć. Myślę, że o „Wypędzonym” jeszcze usłyszymy w kontekście nagród literackich. Polecam wszystkim czytelnikom.