Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

ANIOŁ ŚMIERCI



Tytuł oryginału zekranizowanej powieści argentyńskiej pisarki i filmowca Lucii Puenzo, brzmi „Wakolda”. W polskim przekładzie, zarówno Wakolda, jak i Herlitzka, to imiona lalek dwóch bohaterek powieści, którymi opatrzono dwie kolejne części książki. Lalki, tak różne od siebie, jak ich bohaterki, stanowią istotny element tej mrocznej, chociaż bardzo realistycznej powieści. „Herlitzka była wierną, porcelanową repliką sześciomiesięcznego bobasa. Miała idealne wymiary. Wakolda miała długie czarne włosy sięgające kolan. Wykonana została z drewna i ubrana w ręcznie robioną tunikę. Czarne oczy zdradzały Indiańskie rysy.” Lilith i Janka wymieniają się lalkami, w domku na Pustyni Patagońskiej. Janka i jej rodzina, to Indianie. Autorka wplotła w fabułę wątek związany z tragicznymi dziejami Indian Mapucze.
Tytułowym bohaterem powieści, jest zbrodniarz wojenny Josef Mengele, opętany manią czystości rasowej. Hitlerowska wykładnia nadludzi, wybrańców, niemal bogów, była jego osobistą religią. W nią tylko wierzył i ona stanowiła istotę jego życia: „ Niech będzie błogosławiona wiara tych, którzy mają odwagę zmieniać oblicza świata, podążając za swoimi przekonaniami. Nie jest  łatwo dźwigać brzemię bycia reprezentantem największej i najczystszej z ras – mawiał.
Anioł śmierci, to zbyt łagodne określenie bezwzględnego naukowca, był on bowiem demonem śmierci, diabłem w ludzkiej skórze, chociaż jego powierzchowność wielu zmyliła. Był tak pewny siebie, że pozostawił prawdziwe imię i nazwisko w czasie, gdy trwał pościg za wojennymi zbrodniarzami. Z pozoru małomówny, lecz uprzejmy mężczyzna, podający się za specjalistę od genetyki, umiał wkraść się w łaski rodziny, na której dzieciach eksperymentował. Od mężczyzny bije jakiś dziwny chłód, lecz jednocześnie wzbudza zaufanie i fascynuje. Czarujący potwór w ludzkiej skórze, uciekając po wojnie, przed sprawiedliwością dziejową, spotyka na swojej drodze rodzinę, która zatrzymuje go w miejscu. Jest nią zafascynowany i bez względu na wszystko, ryzykuje swoją wolność, by tak jak robił to przez całe swoje życie, eksperymentować na żywym organizmie. „Wierzył, że jest w stanie genetycznie zaprogramować, stworzyć mieszkańców całego narodu (…) Nie na próżno zainwestowano w niego miliony. Zainwestowano w czystą krew i wyjątkowe geny. Wojna bowiem, toczyła się właśnie między czystością a mieszanką.”
Po długiej i niebezpiecznej podróży, wspólna, nieplanowana podróż Niemca i rodziny, która go interesuje, zamienia się we wspólne mieszkanie. Tajemniczy dystyngowany Niemiec, umiejętnie zastawia sidła na swoje wymarzone doświadczalne króliki. Fascynuje go zwłaszcza „ ciemnoskóra Lilith. Gdyby nie wzrost, byłaby perfekcyjnym okazem. Miała blond włosy i niebieskie oczy. Miała geny aryjskie, jednak nie zatraciła cech zwierzęcych. W rezultacie przypominała złowieszczą postać, mityczny twór, coś na kształt nimfy i chochlika.”
            Autorka trochę przewrotnie nadaje dziecku ( potencjalnej ofierze zbrodniarza) imię demona ciemności, która swoim zachowaniem przypomina „ zmysłową diablicę, ucieleśnienie nieposłuszeństwa, pokusy grzechu i pragnienia.” Zło w tej książce nie jest samym złem, lecz niepojętą fascynacją, na granicy strachu, budzącego się erotyzmu i przenikania humanitaryzmu, lekarskiej wiedzy, ludzkich zachowań kata, który w swoim postępowaniu, widzi jedynie wieczną misję ratowania świata, przed splugawieniem istotami nieidealnymi. Miałam wrażenie, że jest to także pewien rozrachunek autorki z własnym krajem, który stał się oazą spokoju, bezpieczeństwa i dobrobytu, dla zbrodniarzy wojennych.
Książka nie jest obszerna, w moim przypadku była to jednodniowa lektura ( 283 strony), duża czcionka ułatwia czytanie. Fabuła wciąga, język jest obrazowy, wręcz scenariuszowy. Ekranizacja z pewnością równie dobra jak książka. Lucia Puenzo, uznana za jedną z 20 najlepszych pisarzy z kręgu języka hiszpańskiego, podjęła bardzo trudny temat, lecz umiejętnie przełożyła go na język zarówno powieści, jak i kina. Polecam. W mojej dziesięciopunktowej skali, „Anioł śmierci” zasługuje na siódemkę. Za możliwość przeczytania, dziękuję wydawnictwu Replika. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz