Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 13 marca 2014

DWORZEC ZOO




„Dworzec ZOO” autorstwa Davida Downinga  to książka po którą warto sięgnąć, by przyjemnie spędzić czas. Okładka oddaje jej klimat: tłum podróżnych na tytułowym Dworcu ZOO i twarz mężczyzny, którego oczu nie widzimy, jako sygnał, że możemy spodziewać się działań, które stara się ukryć.
Bohatera powieści - Johna Russela, trzydziestodziewięcioletniego dziennikarza angielskiego pochodzenia, na stałe mieszkającego w Niemczech, byłego komunistę, ojca nastoletniego Pola, zakochanego w pięknej niemieckiej aktorce Effi, poznajemy w Gdańsku, gdzie zastaje go Nowy 1939 Rok. Jaki był to rok dla naszego kraju a potem świata, nikomu nie trzeba przypominać. John otrzymuje wówczas propozycję współpracy ze strony Rosjan, początkowo na polu dziennikarskim – chodzi o artykuły prasowe - lecz dziennikarz doskonale wie, że rozpoczęcie współpracy może doprowadzić go do czegoś bardziej niebezpiecznego. Wiele lat temu wycofał się z podobnej działalności i nie chce do niej wracać.  Początkowo odmawia. Jego sytuacja życiowa jest w miarę stabilna i nie chce jej psuć, jednak życie i historia toczą się swoim rytmem i czy Russel tego chce, czy nie, świat nieuchronnie zmierza ku wojnie.
John stara się z wszystkich sił trzymać z daleka od problemów, jednak w obliczu dziejącej się na jego oczach nieprawości, nie odwraca wzroku i trochę wbrew zdrowemu rozsądkowi podejmuje grę, która może go kosztować nawet życie. Nie od razu. Do pewnych decyzji musi dojrzeć. Po powrocie do Berlina jego życie toczy się zwykłym rytmem: pisze artykuły, spotyka z synem i Effi a także na prośbę przyjaciela, udziela lekcji angielskiego żydowskim dziewczętom.
W Niemczech trwa nagonka na Żydów, z dnia na dzień coraz bardziej brutalna i bezwzględna. Nikt nie czuje się bezpieczny, nawet zwykli obywatele. Naziści zmieniają prawo, któro ma uderzyć także w chore i upośledzone dzieci. Tym, którzy próbują ich zdemaskować przed światem, grozi śmierć. Wtedy John postanawia działać. Nie jest Jamesem Bondem i odczuwa lęk, jednak postanawia wkroczyć na ścieżkę, która nie wiadomo gdzie go zaprowadzi.
„Dworzec ZOO” to nie tylko literacka fikcja i przygoda. Ta książka ma bowiem drugie dno. Niezwykle sugestywnie opisuje sytuację zwykłych obywateli w państwie rządzonych przez Hitlera i kieruje uwagę czytelnika na różnorodność ludzkich postaw moralnych wobec faszyzmu, nienawiści rasowej i brutalizacji życia i co najważniejsze, głęboko sprzeciwia się obojętności, odwracaniu wzroku od problemów w chwili, gdy są widoczne gołym okiem. Jej przewodnią myślą – przynajmniej w moim odczuciu – jest to, by opanować strach i starać się pozostać przyzwoitym człowiekiem w obliczu narastającej nieprawości. Nie muszą to być bohaterskie czyny, lecz zwykła, ludzka gotowość pomocy, podanie przyjacielskiej dłoni w sytuacji, gdy posiada się ku temu pewne możliwości. 
Przeczytałam tę książkę z ogromną przyjemnością. Od pierwszej do ostatniej strony, ani przez sekundę mnie nie znudziła, przeciwnie – szukałam sposobności, by w natłoku codziennych zajęć czytać dalej. Nabrałam w ten sposób apetytu na dalszą lekturę „dworcowej serii” autorstwa Davida Downinga, lecz chyba na tym koniec – dalsze części nie doczekały się polskiego wydania. Wielka szkoda, bo oprócz tego, że pióro pisarza mi bardzo odpowiada, seria zawiera wątki polskie z czasów okupacji.
"Dworzec ZOO" może nie jest arcydziełem z górnej półki, ale w swojej kategorii zasługuje w mojej ocenie na dziesiątkę. Tak zwykle oceniam te powieści, których lektura całkowicie mnie pochłonęła, a tak właśnie było w tym przypadku. Polecam czytelnikom lubiącym historię.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz